Każdy – powiedział – musi odpowiedzieć sobie na pytania:
Po co istnieje Federacje?
A jeśli już Federacja, to jaka?
Po drodze – mówił Tadeusz Żurowski – każdy myślący człowiek zada sobie jeszcze dodatkowe pytania: co może federacja? Czemu jest tyle federacji? Czy lepsza jest federacja czy samorząd zawodowy i jak się ma jedno do drugiego?
Odpowiadając na pierwsze pytanie Tadeusz Żurowski powiedział: łączymy się w stowarzyszenia, co daje oczywiste korzyści choćby w postaci wymiany poglądów, nie mówiąc już o szkoleniach. Ale federacja?
Otóż federacja daje możliwość wpływu na kształt przepisów prawnych w trakcie ich tworzenia. Stowarzyszeniom trudno się przebić ponad poziom lokalny, a federacja może uprawiać lobbing w urzędach centralnych i w Sejmie. To bardzo ważne, bo u nas wszystko uregulowane jest przepisami. Cieszę się, że mogę jeszcze oddychać bez podstawy prawnej.
W tej sytuacji federacja może wpływać skutecznie na podnoszenie rangi naszego zawodu, może bronić interesów zarządców jako środowiska. Federacja daje też możliwość kontaktów międzynarodowych, co szczególnie teraz, po przystąpieniu do Unii Europejskiej, nabiera wielkiego znaczenia. Musimy nauczyć się współpracować z naszymi kolegami z innych krajów, musimy poczuć się w Unii, jak w rodzinie.
Jaka ma być i jak działać federacja? Polskie federacje mają różne podejścia do zasad funkcjonowania i my szanujemy tę różnorodność. Tak jak dotychczas, będziemy współpracować ze wszystkimi federacjami, nie naruszając ich suwerenności. Tak rozumiemy ideę konsolidacji środowiska.
Nasza Federacja oparta jest na demokracji. Pełni usługową funkcję w stosunku do stowarzyszeń. Rada Krajowa, w skład, której wchodzą przedstawiciele wszystkich Stowarzyszeń stoi ponad wszystkimi organami wykonawczymi. Ponad Zarządem, prezydentem, biurem. Z wyjątkiem, oczywiście Komisji Rewizyjnej. Taka organizacja Federacji gwarantuje, że realizuje ona wolę większości skupionych w niej Stowarzyszeń.
Stosunkowo niedawno zmieniliśmy reguły powoływania komisji problemowych. Poprzednia formuła reprezentacji Stowarzyszeń w komisjach okazała się zbyt sztywna. Zmieniliśmy ją na elastyczniejszą, ale trzeba czasu, żeby zaczęła ona funkcjonować.
Istnienie federacji sprzyja też integracji środowiska, Szkolenia, dyskusje, kongresy, wprowadzenie legitymacji – to są działania integracyjne wewnątrz naszej Federacji. Do kontaktów z innymi federacjami służą powoływane do określonych zadań, zespoły robocze, co obecnie, w czasie gdy mamy do załatwienia istotne dla środowiska sprawy, jest bardzo ważne.
Uważam – mówił dalej Tadeusz Żurowski – że my, zarządcy, jesteśmy dorośli i nie musimy być prowadzeni za rękę przez urzędników. Władze wychodzą niestety z złożenia, że ludzie nie dorośli do demokracji i trzeba ich nadzorować. Co dają nam urzędy? Licencje, przy wydawaniu których sprawdzana jest bardziej znajomość przepisów, niż wiedza zawodowa. Funkcjonowanie naszego zawodu w imieniu ministra sprawdza Komisja Odpowiedzialności Zawodowej. Sprawdza jednak wyłącznie, czy działamy zgodnie z przepisami, nie zaś z regułami sztuki.
Nie nawołuję do anarchii. Szanujmy licencje, bo tak każe prawo, szanujmy Komisję Kwalifikacyjną i KOZę Ale nie ograniczajmy się do tego, co otrzymujemy od biurokracji, miejmy odwagę niezależnie rozwijać nasz zawód.
Minister wydaje licencje – Federacja może wydawać rekomendacje zawodowe. Stwórzmy system zasad, standardów zawodowych. Niech te standardy określają konieczne minimum przygotowania zawodowego, poziom ustawicznego dokształcania, niech kładą nacisk na uczciwość, etykę zawodową,
Jako uzupełnienie dla KOZy, stwórzmy arbitraż zawodowy, który zadba o nienaganne wykonywanie zawodu, a – gdy trzeba – obroni niesłusznie oskarżanych zarządców.
Moje propozycje to program długiego marszu. Reputację buduje się przez lata. Proponuję system rekomendacji. Aby on mógł funkcjonować, nasze Federacja musi zbudować w społeczeństwie swoją wysoką reputację. Jeśli będziemy wytrwale dbać o poziom fachowy i etyczny naszych członków, ta reputacja powstanie. I kiedyś będzie tak, jak brytyjskim Królewskim Stowarzyszeniu Niezależnych Rzeczoznawców (RICS), które zrzesza wszystkich specjalistów rynku nieruchomości: każdy, kto może poszczycić się prawem umieszczania literek RICS za nazwiskiem, na całym świecie otaczany jest szacunkiem należnym specjaliście najwyższej klasy. Podobnym uznaniem cieszą się posiadacze nadawanego przez amerykański IREM tytułu Certified Property Manager (CPM). Nauczmy się czerpać z tych wzorców, z tych tradycji. Idźmy tym samym szlakiem!
Tylko trzeba czasu. Może dziesięciu, może więcej lat na to, żeby dodane do nazwiska na wizytówce literki oznaczające członkostwo w Federacji stały się najlepszą rekomendacją zawodową.
Następny problem, to duża liczba federacji skupiających ludzi wykonujących zawody związane z nieruchomościami i niewątpliwa potrzeba jednolitej reprezentacji wobec urzędów. Choćby po to, żeby nie mogły wygrywać jednej federacji przeciw drugiej.
Czy jednak potrzeba jednolitej reprezentacji wymaga od nas formalnego łączenia się w jedną organizację? Albo tworzenia wspólnych stałych komisji? Moim zdaniem niekoniecznie. Uszanujmy pluralizm. Powinny wystarczyć zespoły robocze, tworzone w miarę potrzeby, do określonych zadań, które wypracują wspólne stanowisko całego środowiska wobec władz. I tego jednolitego stanowiska potem będziemy się trzymać. To także jest forma jednolitej reprezentacji, może nawet mocniejsza przez to, że nieformalna. Nie oznacza to, że jestem przeciwny łączeniu się federacji. Wręcz przeciwnie. Ścisła współpraca na poziomie zespołów roboczych pozwoli nam zbliżyć się do siebie, co – być może – zaowocuje całkowitą fuzją.
Wreszcie, samorząd zawodowy. Czym się różni w swoich zadaniach samorząd zawodowy od federacji? Moim zdaniem federacja to rodzaj samorządu. Ale, jako dobrowolne zrzeszenie, federacja jest mało podatna na naciski urzędów. I to jest – w oczach urzędników – jej podstawowa wada. Ale czy droga, jaką wybrali architekci i budowlańcy, którzy stworzyli samorząd zawodowy z obowiązkową przynależnością, jest dobra? Czy są z tego dzisiaj zadowoleni? Nie sądzę. Ja jestem przeciwnikiem przymusowych samorządów, których głównym celem jest zbieranie składek członkowskich od wszystkich, którzy chcą dany zawód wykonywać. Opowiadam się za dobrowolnym zrzeszaniem się. Dobrowolność powoduje, że ludzie zrzeszają się, integrują wokół zadań, a nie ze względów formalnych. Że dbają o rozwój zawodu, o poziom wykonywanych usług, o właściwą dla danych zadań wiedzę, a federacja, w której się zrzeszyli, wydaje rekomendacje – owe literki na wizytówce, które budzą zaufanie klientów.
Jeszcze raz powołam się na przykład Anglików, którzy mówią, że każdy może wykonywać dany zawód, ale nie każdy zasługuje na polecenie go klientom. Zasługuje ten, który ma odpowiednie do danych zadań wykształcenie, niekoniecznie dla wszystkich identyczne, nawet w tym samym zawodzie, kto jest rzetelny, uczciwy, komu bez obaw można powierzyć własny majątek. Tak, jak mówił o tym prezydent IREM.
My też tak możemy. Trzeba tylko stale podnosić poziom wiedzy zawodowej członków federacji, utrzymywać najwyższy poziom rzetelności i eliminować tych, którzy wymagań nie spełniają. To są prawdziwe standardy zawodowe, o które warto dbać, bo dzięki ich stosowaniu buduje się prestiż zawodu, którego nie mogą nam dać żadne przepisy.